Idea
Piotr Śliwiński, kurator Festiwalu Poznań Poetów
POZNAŃ POETÓW – ALBO SPOTKAĆ SIEBIE
Nie ma słów na główkę Hämäläinena w ostatniej minucie – potrzeba nam Muzy, biegłej w tłumaczeniu fatum na język naszych ludzkich ułomności. Przyjdź na Poznań Poetów! Będę tam, bo przecież jestem Tobą.
Poznań Poetów to kawałek życia, kawałek z życia, lepszy kawałek. Nie mówię o swoim życiu, nie tylko, lecz również o Twoim, Drogi Czytelniku, który nie wierzysz, że czytanie wierszy, spotkanie z poetą to zajęcia warte Twego czasu. To już nie te czasy, może kiedyś, kiedy ludzie nie wiedzieli, co robić z czasem, w mrocznym świecie bez internetu i telewizji, liryka do czegoś się przydawała. Może kiedyś, gdy zgasną monitory, znowu okaże się potrzebna, lecz nie dzisiaj, doprawdy – nie.
Mamy inne sprawy. Wszak Lech przegrał z Legią, chociaż prawie wygrał, zaledwie wczoraj, a dzisiaj po raz siódmy spadają samoloty z niewinnymi ludźmi, niewinnymi tego, co się z nimi robi, rośnie inflacja, spada bezrobocie, Marcina boli ząb, na idealnie kwadratowych skwerach spotykają się zakochani… A jutro zdarzą się kolejne prawdziwe i nieprawdziwe rzeczy. Gdzie tu miejsce dla wiersza?
Tu jest miejsce dla wiersza. Świat – mimo że gadatliwy, trajkocący, wielojęzyczny – pozostaje nieopisany. Nie ma słów na główkę Hämäläinena w ostatniej minucie, tu potrzeba Muzy, biegłej w tłumaczeniu fatum na język naszych ludzkich ułomności; kto wyjaśni tkwiącą w nas potrzebę uśmiercania – raz za razem, raz za razem – tak bardzo nieżywych, jeśli nie podoła temu poeta? Kto nas rozbawi w sposób, którego nie będziemy musieli się wstydzić? Kto się wyrazi, kto nas wyrazi?
Pięknoduchostwo, mówisz Pan? Skąd jednak pewność, że tzw. język korzyści (kapitalna fraza Kiry Pietrek, poetki) w czymkolwiek jest skuteczniejszy od języka poetyckich odlotów? Bo czy odloty nie są w istocie tylko innym punktem widzenia, niezrównanie rozleglejszego patrzenia? Dlaczego niby – przaśny pragmatyzm miałby opłacać się bardziej? Bo jeździ droższą furą, siedzi za większym biurkiem? Biedaczysko, on – ten pragmatyzm – naprawdę myśli, że drożej i więcej to lepiej.
Jeśli więc, Drogi Pragmatyku, choćby nieśmiało dręczy Cię wizja niewystarczalności tego, kim jesteś, jeśli mimo wszystko nie stać Cię na nieśmiertelność, przyjdź posłuchać poetów. Nie przyniosą zbawienia, nie pomnożą zasobów, nie sprostają wypaleniu lub nudzie, ale możliwe, że zaciekawią, pokażą język ociupinkę żywszy od drętwej mowy, z którą masz do czynienia na co dzień, trysną inteligencją (poeci są bowiem – w odróżnieniu do Twoich bogów i szefów – nader inteligentni), podrażnią stłumione wyższe ambicje, wyśmieją, ośmielą.
Przyjdź. Będę tam, bo przecież jestem Tobą – tylko odrobinę obok.
POZNAŃ POETÓW – ALBO SPOTKAĆ SIEBIE
Nie ma słów na główkę Hämäläinena w ostatniej minucie – potrzeba nam Muzy, biegłej w tłumaczeniu fatum na język naszych ludzkich ułomności. Przyjdź na Poznań Poetów! Będę tam, bo przecież jestem Tobą.
Poznań Poetów to kawałek życia, kawałek z życia, lepszy kawałek. Nie mówię o swoim życiu, nie tylko, lecz również o Twoim, Drogi Czytelniku, który nie wierzysz, że czytanie wierszy, spotkanie z poetą to zajęcia warte Twego czasu. To już nie te czasy, może kiedyś, kiedy ludzie nie wiedzieli, co robić z czasem, w mrocznym świecie bez internetu i telewizji, liryka do czegoś się przydawała. Może kiedyś, gdy zgasną monitory, znowu okaże się potrzebna, lecz nie dzisiaj, doprawdy – nie.
Mamy inne sprawy. Wszak Lech przegrał z Legią, chociaż prawie wygrał, zaledwie wczoraj, a dzisiaj po raz siódmy spadają samoloty z niewinnymi ludźmi, niewinnymi tego, co się z nimi robi, rośnie inflacja, spada bezrobocie, Marcina boli ząb, na idealnie kwadratowych skwerach spotykają się zakochani… A jutro zdarzą się kolejne prawdziwe i nieprawdziwe rzeczy. Gdzie tu miejsce dla wiersza?
Tu jest miejsce dla wiersza. Świat – mimo że gadatliwy, trajkocący, wielojęzyczny – pozostaje nieopisany. Nie ma słów na główkę Hämäläinena w ostatniej minucie, tu potrzeba Muzy, biegłej w tłumaczeniu fatum na język naszych ludzkich ułomności; kto wyjaśni tkwiącą w nas potrzebę uśmiercania – raz za razem, raz za razem – tak bardzo nieżywych, jeśli nie podoła temu poeta? Kto nas rozbawi w sposób, którego nie będziemy musieli się wstydzić? Kto się wyrazi, kto nas wyrazi?
Pięknoduchostwo, mówisz Pan? Skąd jednak pewność, że tzw. język korzyści (kapitalna fraza Kiry Pietrek, poetki) w czymkolwiek jest skuteczniejszy od języka poetyckich odlotów? Bo czy odloty nie są w istocie tylko innym punktem widzenia, niezrównanie rozleglejszego patrzenia? Dlaczego niby – przaśny pragmatyzm miałby opłacać się bardziej? Bo jeździ droższą furą, siedzi za większym biurkiem? Biedaczysko, on – ten pragmatyzm – naprawdę myśli, że drożej i więcej to lepiej.
Jeśli więc, Drogi Pragmatyku, choćby nieśmiało dręczy Cię wizja niewystarczalności tego, kim jesteś, jeśli mimo wszystko nie stać Cię na nieśmiertelność, przyjdź posłuchać poetów. Nie przyniosą zbawienia, nie pomnożą zasobów, nie sprostają wypaleniu lub nudzie, ale możliwe, że zaciekawią, pokażą język ociupinkę żywszy od drętwej mowy, z którą masz do czynienia na co dzień, trysną inteligencją (poeci są bowiem – w odróżnieniu do Twoich bogów i szefów – nader inteligentni), podrażnią stłumione wyższe ambicje, wyśmieją, ośmielą.
Przyjdź. Będę tam, bo przecież jestem Tobą – tylko odrobinę obok.